Szukaj na tym blogu

czwartek, 29 grudnia 2016

Odkrywanie twórczości Jana Styczyńskiego w Obserwacji (do 20.01.2017)

W warszawskiej galerii Obserwacja trwa ekspozycja pt. Jan Styczyński. Panteon, która jest jednym z ważniejszych wydarzeń kończącego się 2016 roku. Wystawa została w ciekawy i dynamiczny sposób zaaranżowana na niewielkiej przestrzeni galerii. W pionowo ustawionych, prostokątnych ramach pokazano po trzy zdjęcia, w tym grupowe, z udziałem postaci, której pojedynczy portret został umieszczony obok nich. W ten sposób powstał określony układ wystawy, na której widzimy dwudziestu kilku znanych artystów z dekady lat 70.

W jakim kontekście powstały te fotografie? Z pewnością towarzyskim, jak czynił to np. Tadeusz Rolke, fotografując dla Krzywego Koła, a potem Galerii Foksal. Ale czy tylko? W odpowiedzi na te pytania mogą pomóc świadkowie tych wydarzeń. Styczyński fotografował swoich znajomych, ale nie tylko. Ktoś zapewne pomagał mu w tych wyborach, które są ciekawe, logiczne i wynikają z ówczesnego kontekstu sztuki, przede wszystkim akademickiego. Ale na marginesie pojawiają się także ciekawi i obecnie bardzo ważni twórcy, np. Tadeusz Kantor czy Edward Krasiński. Należy zadać pytanie, dlaczego nie poświecił im więcej miejsca? 



Fragment wystawy. Dzięki uprzejmości Obserwacji 

Fragment wystawy. Dzięki uprzejmości Obserwacji 

Fragment wystawy. Dzięki uprzejmości Obserwacji 

Pytanie o styl danego fotografa jest dla bardzo ważne, gdyż skrywa się za nim wymiar etyczny zarówno samego dzieła, jak też twórcy.  Z pewnością styl Styczyńskiego można określić jako warszawski, a później polski. Fotografie zaprezentowane na tej wystawie przypominają mi o analogicznych dokonaniach Marka Holzmana z lat 60. i 70., który portretował znanych artystów polskich. Inne prace Styczyńskiego kojarzą się z nowoczesnym fotoreportażem, ale nie były przeznaczone do tego typu publikacji.

Jan Styczyński. Franciszek Starowieyski, lata 70

Z pewnością poszczególne zdjęcia nadają się do szczegółowej analizy. Malarz i świetny gawędziarz, jakim był  Starowieyski, kreował mit artysty o korzeniach szlacheckich, który pragnie nawiązać do epoki baroku, jako istoty kultury sarmatyzmu. Stąd zdjęcie przedstawiające Starowieyskiego wśród natury -  krzewów i traw na łące, na tle piktorialnego nieba. Dlatego też odwołujący się do estetyki surrealizmu plakacista, i w mniejszym stopniu malarz, ukazany został z szablą. Ta praca wyraża wszystkie sprzeczności, jakie próbował łączyć Starowieyski. Nie można było nawiązywać do baroku i jednocześnie nadrealizmu, nie można było być modernistą używającym szabli. 

Jan Styczyński. Waldemar Świerzy, lata 70.

Jan Styczyński. Franciszek Starowieyski,  lata 70.

Na innej pracy Starowieyski przygotowuje się, jeśli zdjęcie nie jest aranżowane, do akcji artystycznej związanej z rozpoczętym w 1980 roku Teatrem Rysowania. Scena z nagą modelką, która sprytnie maskuje swą tożsamość, ma miejsce w galerii z plakatami. W dolnym rzędzie, na tle stojących dwóch postaci, nieprzypadkowo znajdują się także plakaty samego  Starowieyskiego. Zadaję sobie pytanie, czy jest to Muzeum Plakatu w Wilanowie? Karykaturalny rys, znany nie tyle z ówczesnej fotografii artystycznej, co z prasowego reportażu, pojawił się z lewej strony kompozycji w postaci pilnującej wystawy kobiety śpiącej na krześle. Wiele przemawia za tym, że jest to aranżacja Starowieyskiego odnosząca się do jego życia i twórczości. Z pewnością brak oddziaływania sztuki na widzów był dla niego, jak najbardziej słusznie, problemem. Pamiętam, jak w wystąpieniu radiowym krytykował czynność obierania ziemniaków przez Julitę Wójcik w Zachęcie. Trywialne działanie było zbyt proste i jednoznaczne, aby mogło na trwale zaistnieć w świadomości  widzów. 

Interesujące jest, że w wydanym albumie pt. Jan Styczyński. Panteon obok malarzy i rzeźbiarzy z Warszawy i Krakowa pojawili się plakaciści. Ale nie ma żadnego fotografika, ponieważ fotografia nie uznawana była w tzw. środowisku artystycznym za Muzę. Oczywiście była uznana przez Ministerstwo Kultury, które od 1946 roku usankcjonowało ZPAF. 

Styczyński pracował aparatem Rolleiflexa w formacie 6x6 z obiektywem 80 mm według określonej koncepcji: "portret twórczy; artysta przy pracy; artysta uchwycony w kontekście życia codziennego, towarzyskiego, poświęcający się własnej pasji" (s. 5), jak trafnie zauważył w Słowie wstępnym. Spotkanie kurator wystawy Waldemar Zdrojewski. Praca takim aparatem wymaga dużego kunsztu i przygotowania koncepcyjnego. Autor świetnie panował nad fotograficzną materią, był w tym zakresie prawdziwym profesjonalistą. Umiał posługiwać się sferami pola obrazowego, które były całkowicie ostre, lub przeciwnie, na odpowiednich planach nieostre, jak w portrecie Macieja Urbańca (s. 218), wykonanym od dołu, według koncepcji znanej już z konstruktywizmu i "nowej fotografii" lat 20. XX wieku.

Okładka albumu Ludzie areny, 1975, Interpress, s. 400

Styczyński jest niesłusznie fotografem zapomnianym, jak to często bywa. Jest też autorem rewelacyjnego, być może nawet w kontekście fotografii europejskiej, albumu Ludzie areny, który ze względu na ciekawe zestawienie fotografii, w tym barwnych, nie ma polskiego odpowiednika i kontynuacji. Z pewnością duża w tym zasługa także grafika Marka Freudenreicha.

Zadaniem najnowszej praktyki galeryjno-muzealnej powinno być poszukiwanie nowych postaci dla polskiej sceny fotograficznej, gdyż nie można opierać się tylko na obowiązującym kanonie. Dlatego kolejna wystawa w Obserwacji przypominająca twórczość Styczyńskiego jest bardzo ważna.

czwartek, 22 grudnia 2016

Katerina Mistal. Mapping Europe w CSW Łaźnia 2, (Gdańsk 18.11.16-15.01.2017)

Wystawa zaczyna się od dokumentacyjnego filmu na ekranie telewizora, pokazującego mapę Europy i wykonane w określonych miejscowościach zdjęcia, od północy (Oulu) i południa (Lampedusa) i od zachodu (Gibraltar) po wschód (Przemyśl). Pokazano 25 wielkoformatowych prac (największe z nich mają wymiar 140 cm x 185 cm, najmniejsze 100 cm x 100 cm)  i jest to największa ekspozycja dotycząca tego cyklu, jaka miała miejsce do chwili obecnej. 

Trudno wyobrazić nam sobie, gdzie są niektóre miejscowości, jak Oulu czy Koruna czy Torshavn (Wyspy Owcze). A jest to istotne dla zrozumienia monumentalnego przedsięwzięcia, rozpoczętego w 2010 roku, a mającego się zakończyć w 2017. Nie była to łatwa do aranżacji wystawa. Właściwie rozpoczyna się ujęciem z Gibraltaru i jednym z ostatnich zdjęć z Gdyni Orłowa (2014). Następnie pokazaliśmy ciepłe w tonacji realizacje, gdyż w tym momencie chronologia znaczyła dla nas mniej. Na ścianie centralnej zaproponowałem geometryczną strukturę, której pion stanowiły bardziej płaskie i prace z Nidy (Litwa) o perspektywie centralnej, kontrastujące z zimowymi pejzażami z Haukland (Norwegia). Na ścinie po prawej  od wejścia pokazaliśmy prace w tonacji zimnej, przedzielone w połowie jedną ciepłą, analogiczną, jaka znajduje się po przeciwległej ścianie. Ekspozycję zakończyliśmy Przemyślem oraz jednym krótkim niemym i zapętlonym wideo, które wtopiło się czy do pewnego stopnia naśladuje fotografie. Pokazuje ono śpiewające dzieci, w ich portretowym ujęciu. Jest to także wystawa także o znikomości człowieka i potędze natury, w jej romantycznym ujęciu.

Chciałbym jeszcze bardzo podziękować za świetną współpracę: artystce wizualnej Katerinie Mistal ze Sztokholmu, dyrektor CSW Łaźnia Jadwidze Charzyńskiej i kuratorce z CSW Łaźnia Michalinie Domoń. O tej wystawie myślałem już od 2012 roku i jestem bardzo zadowolony, że doszło do jej finalizacji. Cieszę się, że na wernisażu byli obecni moi znajomi, m.in.: wybitna malarka Beata Białecka, wybitny performer i muzyk Marek Rogulski, Piotrek Zabłocki (czeka na odkrycie, ale potencjał posiada) oraz kolega ze szkolnej ławki - Wesiek Wawer, który może zacznie twórczo fotografować? 
[Wszystkie fotografie poniżej Paweł Jóźwiak]

K.Jurecki, Michalina Domoń i Katerina Mistal, wernisaż wystawy, 18.11.16, godzina 18

Wernisaż wystawy, 18.11.16, godzina 18

Oprowadzanie kuratorskie przez K. Jureckiego, 18.11.16

Po wernisażu

 wernisaż wystawy, 18.11.16, godzina 18


Orłowo, 2014










Przemyśl, 2010

Okładka polsko-angielskiego katalogu, CSW Łaźnia, Gdańsk 2016


P.s. do recenzji namawiam zainteresowanych. Zwłaszcza Karola Sienkiewicza..., albo "Arteon" lub "Szum". 

Uwaga, uwaga, uwaga. W ramach mego stypendium MKiDN na rok 2016 trwają prace nad uruchomianiem strony www poświęconej całej twórczości Andrzeja Różyckiego. Jej zarezerwowany adres to http://rozyckiandrzej.blogspot.com

Zaproszenie na wystawę Andrzej Różycki. Koszulki Panny Marii, 1987, Galeria/świetlica u Zochy, Łódź



środa, 14 grudnia 2016

Co szumi w "Szumie" (jesień-zima 2016)? Próba recenzji

O Czym szumią wierzby? Była taka bajka w telewizji, dawno temu chyba w latach 90. Wszystko działo się w lesie, gdzie zwierzątka walczyły o przetrwanie. Toczyła się walka na śmierć i życie, ale oczywiście w Disnejowskiej ludycznej atmosferze. Tak jest chyba i dziś w realnym świecie, podzielonym na stronę lewą i prawą, może i centrum? Mam na myśli tzw. świat sztuki, a konkretnie sztuk wizualnych.

Na lewej stronie sceny "Szum" ma się dobrze, także dzięki MKiDN, reklamodawcom oraz licznym współpracownikom. "Szum" trzyma się mocno realnej sceny artystycznej, także dzięki Facebookowi i ciągle uaktualnianej o nowe artykuły czy relacje na stronie www. Jest przeciwwagą dla linii i wyborów "Arteonu", do którego jest mi zdecydowanie bliżej ideowo, w którym od czasu do czasu publikuję.  W 2014 roku powróciłem także do pisania w "Formacie", w którym miałem kilkuletnią przerwę, a gdzie publikowałem od samego początku pisma, czyli 1990 roku.

Okładka

Jestem także czytelnikiem i teraz krytykiem ostatniego numeru "Szumu". Postaram się zwrócić uwagę na teksty, w których znalazłem ważne dla mnie problemy. Justyna Górowska jako artystka dzieli się swoimi wrażeniami w tekście Post Avant-garde Survival Guide. Pisała: "Niestety, sztuka często nie reprezentuje artystów niepokornych, mówiących o ważnych sprawach, lecz takich, którzy wpisują się w odpowiednie struktury, stając się ". (.s 53). Są to słowa ważne i istotne, tylko jak je interpretować, w momencie kiedy sama Górowska bardzo dobrze funkcjonuje i wystawia w polskim świecie sztuki? Czy jej wystąpienia są autentyczne? Czytam dalej: "Budowanie linii oporu jest istotne w momencie zawłaszczania metod sztuki przez system kapitalistyczny i przetrawionych jej odpadków przejmowanych jako model na polu sztuki i jej instytucji" (s. 55). Myślenie Marksowskie jest do zrozumienia, choć już trudniejsze do akceptacji. Ale czy artystka pisała także o swojej działalności, jako "odpadkach"? Czytamy dalej: "Sztuką stała się praca etatowa w wielkich korporacjach, gdzie człowiek zatraca się w szaleńczym wirze produkcji" (s. 550. I tu dochodzimy o meritum, gdzie pomieszaniu i zatraceniu uległy określenia, definicje, jeśli przyjmiemy za autorką, że praca w korporacji jest sztuką. Artystka, której życzę przede wszystkim, aby przemyślała swoje konkluzje, zanim je opublikuje. Dodam tylko, że uważa się ona za kontynuatorkę neoawangardy, odwołuje się np. do Krzysztofa Wodiczki, co jest ważne. Kibicuje jej Przemek Kwiek jeden z najważniejszych polskich performerów, widoczny na jednym ze zdjęć z artykułu..

Ten numer poświęcony został najnowszej architekturze. Tekst Anny Cymer Dobra zmiana. Nowa polska architektura nie wiadomo dlaczego ilustrowany został parakonstruktywistycznymi, ale jakże schematycznymi, rysunkami Zbigniewa Rogalskiego. Tekst jest poprawny, ale jest zbyt szkolny, kiedy autorka na stronie 67 pisała: "Polityka mieszkaniowa - a raczej jej brak - wywołuje lawinę niekorzystnych skutków, wśród których są korki. [....] - starczy. Czytamy dalej.

Cenię natomiast esej szefa "Szumu" Jakuba Banasiaka Jerzy Duda-Gracz jako funkcja i symptom polityki kulturalnej. Zgadzam się z jego założeniami i przedstawionym materiałem historycznym. Widziałem wielką ekspozycję w Toruniu i zastanawiałem się, jak można było przygotować tak gigantyczną wystawę, z której nic w sensie promocji Dudy-Gracza nie mogło wyniknąć. Rok wcześniej w tym samym miejscu zwiedzałem ekspozycję na poziomie światowym - Gustava Metzgera, ale kto inny był wówczas dyrektorem CSW. Po pokazie w Toruniu można powiedzieć, że mit Dudy-Gracza, jako artysty niepokornego i buntowniczego wobec władzy, upadał albo został częściowo unieważniony.

Podoba mi się tekst drugiego szefa "Szumu" Adama Mazura Jubileusz. Co nam się nie podoba w galerii Foksal MCKiS?, który opisuje historię, oraz kolejne zwroty i kolejne polityki kulturalne w historii Foksalu za czasów kolejnych kierowników: Wiesława Borowskiego, Jaromira Jedlińskiego i obecnie Katarzyny Krysiak. Autor delikatnie szkicuje problemy, napięcia i zgrzyty środowiskowe związane z odejściem kilku pracowników i utworzeniem wszechpotężnej i korporacyjnej według mnie Fundacji Galerii Foksal. (s.  93). Galeria Foksal po odejściu na emeryturę Borowskiego walczy z długoletnią marginalizacją, Adam Mazur opisywał jubileuszowe wystawy z roku 2016, które ocenił jako "zachowawcze". Pisał: "Cztery wystawy z cyklu MIEJSCE nie były ani specjalnie złe, ani porywająco dobre" (s. 97), z czym można się zgodzić. Oczywiście historię Foksalu inaczej interpretuje m.in. na Facebooku Jaromir Jedliński, oskarżając FGF o "kradzież", która definiowana jest w szeroki sposób. Oczywiście nie w sposób dosłowny.

Kolejny tekst Łukasza Gorczycy wprowadza nas w arkana znanej twórczości Nicolasa Grospiere'a i wydanego w 2016 albumu Modern Forms. A Subjective Atlas of 20-th Centurary Architekture. Jak słusznie zauważył Gorczyca jest to bardziej "projekt architektoniczny", niż fotograficzny (s. 105). Nie do  końca Grospiere panuje nad tym, jak fotografuje i co z tego wynika. A widać to np. po ciepłym oświetleniu lub przeciwnie zimnych i zgaszonych barwach zarejestrowanych na Becherowskich z przesłania pracach, czy zbyt dużej liczbie samochodów przy katowickim Spodku, tak jakby zdjęcie wykonał z okna samochodu, w pośpiechu i przypadkowo.

Tekst Łukasza Rondudy i Zofii Krawiec poświęcony został kulturze rave. Ilustrowany różnymi przypadkowymi zdjęciami i reprodukcjami. Zwraca jednak uwagę na ważne zjawiska, które są znane, jak CUKT, czy prawie nieznana poza Łodzią grupa Wspólnotą Leżeeeć, która na scenie artystycznej działa od początku lat 90. poza oficjalnym obiegiem. I jest ona ciekawym zjawiskiem z zakresu instalacji i muzyki, ale także wideo. Ciekawe fotografie tego środowiska w Łodzi wykonywał Robert Laska (s. 125).

Wywiad A. Mazura z Miladą Ślizińska pod znamiennym tytułem Niedźwiedzie mięso może niewiele wnosi do rozpoznania praktyki kuratorskiej, jest bardziej życiowy, czasami anegdotyczny (np. o Tadeuszu Kantorze). Ale jest potrzebny, gdyż Ślizińska była wybitnym kuratorem w CSW w Warszawie. Opisuje także swoją przygodę z Galerią Foksal, co stało się uzupełnieniem do tekstu o Foksal.

Na końcu numeru mamy recenzje pisane na różnym poziomie. Zaciekawił mnie tekst o Grzegorzu Klamanie (autorstwa Łukasza Musielaka), na początku lat 80. artyście niezależnym, potem w latach 90. beneficjencie władzy w Gdańsku, a obecnie w 2016 znajdującym się na rozdrożu, walczącym o przetrwanie... jako kurator, ale wciąż wspomagany, jak dowiadujemy się z tekstu, dotacjami MKiDN. I na koniec ciekawy tekst Piotra Kosiewskiego o realizmie socjalistycznym w kontekście Muzeum Narodowego w Szczecinie pt. Daleko od Moskwy. Gerard Singer i sztuka zaangażowana, który w historyczny sposób przypomina czym był socrealizm w kontekście odnalezionego obrazu Singera.

Powstaje pytanie, co istotnego zaistniało w "Szumie"? Na ile są to recenzje dotyczące zaprzyjaźnionych artystów i instytucji sztuki, na ile autentyczne poszukiwania nowych zjawisk. Ważne jest także co istotnego przeoczono na scenie polskiej z tego czasu?  Ktoś w przyszłości być może udzieli próby odpowiedzi na te pytania. Ale ten numer był interesujący. I mam nadzieję, że stać mnie było na spojrzenie "chłodnym okiem", bez uprzedzenia. Magazyn czytałem wielokrotnie, poprzez niego natrafiłem także na warszawską wystawę Krzysztofa Junga Przemiana, która pokazywała ważnego artystę. W "Szumie" zaszumiało dużo.

P.S. Zapomniałem napisać, że najsilniej jestem związany z krakowskim magazynem "O.pl", gdzie redaktorem naczelnym jest Kamila Leśniak. Systematycznie publikuję tu ważne dla mnie artykuły od 2010 roku.

wtorek, 6 grudnia 2016

IV Biennale Sztuki w Piotrkowie pt „Nowy człowiek? Stare prawdy czy nowe mity?” (Konkurs. Nadsyłanie prac do 28.02.2017)



W imieniu własnym oraz ODA w Piotrkowie zachęcam do udziału w konkursie - IV Biennale Sztuki w Piotrkowie pt. Nowy człowiek? Stare prawdy czy nowe mity?, które odbędzie się w 2017 roku. Zgłoszenia oraz prace można nadsyłać do 28.02.2017 roku. 

Warto zaznaczyć, że w 2015 do konkursu zgłosiło się 439 twórców, którzy nadesłali 1021 prac. Ostatecznie jury w składzie: Janusz Bałdyga, Stanisław Gajda, Andrzej Hoffman, Krzysztof Jurecki (przewodniczy) i Andrzej Saj,  zakwalifikowało do wystawy finałowej 54 twórców i 71 prac. Wydano katalog, w którym opublikowano mój tekst wprowadzający Co może nam dać Apokalipsa? oraz zreprodukowano prace wszystkich uczestników zakwalifikowanych do ekspozycji. W magazynie "Format" (2016, nr 72) Tomasz Sobieraj opublikował krytyczne omówienie imprezy  pt. Postapokalipsa w Piotrkowie, czyli kilka słów o III Biennale Sztuki. Zwrócił także uwagę na kilku pominiętych autorów (Piotr Kosiński) lub jego zdaniem niewłaściwie ocenionych (Magdalena Samborska, Małgorzata Wielek-Mandrela). Wszytskie nagrodzone parce znajdują się w katalogu biennale oraz na stronie ODA . Warto się nad nimi zastanowić. 

Okładka katalogu III Piotrkowskiego Biennale Sztuki (2015)

W 2015 Grand Prix zdobyła Małgorzata Wróbel-Kruczenkow za instalację Obecna Nieobecność z 2014 roku, (90 cm x 205 cm).




Regulamin i kartę zgłoszenia do IV biennale (2017) można pobrać ze strony Ośrodka Działań Artystycznych. Konkurs w Piotrkowie nie preferuje żadnego z medium, liczy się tylko świadomość konkretnego działania artystycznego, połączonego z poszukiwaniem nowych ekwiwalentów, dla określonej tematyki, która od samego początku wyróżnia konkurs w Piotrkowie.  Aby przybliżyć to, czego jury będzie oczekiwało od artystów napisałem tekst wprowadzający w arkana konkursu.

Poniżej zamieszczam cały swój tekst pt Nowy człowiek? Stare prawdy czy nowe mity?, który znajduje się także na stronie ODA. Niech będzie on rodzajem drogowskazu, ale nie trzeba go traktować dosłownie, gdyż sztuce, jak nigdy wcześniej,  potrzebna jest wolność.

"W XXI wieku kształtuje się nowa postawa, która w dalszym ciągu dotyczy istoty człowieczeństwa w jego relacjach filozoficznych, ideologicznych i oczywiście religijnych. Na gruncie humanistyki można ją badać także w perspektywie post-humanizmu, ale w takim spojrzeniu, także artystycznym, istota ludzka zostaje strącona ze swego dominującego piedestału. Na Zachodzie Europy popularna jest teoria post-kolonializmu rewidująca dotychczasowy prymat kultury o europejskim rodowodzie, oraz badająca najnowsze wersje neokolonializmu.
Filozofowie, artyści, teoretycy kultury stoją przed szansą przybliżenia, czy wręcz stworzenia, nowego wizerunku człowieka. Czy nowy człowiek będzie istotą uwiedzioną przez najnowsze technologie i tzw. nowe media oraz skoncentrowaną tylko na konsumpcyjnym stylu życia? Czy sztuka elitarna ma jeszcze sens, a jeśli tak, to jaki? Gdzie szukać kulturowego oparcia, kiedy dotychczasowy świat jest coraz bardziej chaotyczny i eklektyczny w sztukach wizualnych. Może to być utopia konstruktywizmu, oniryzmu, surrealizmu czy krytyczny potencjał pop-artu.
Jeśli sztuka ma jeszcze odegrać ważną rolę w życiu człowieka to powinna podejmować najważniejsze zagadnienia natury filozoficznej i naukowej, nawet na zasadzie intuicyjno-profetycznej (Kuba Bąkowski), a nie może być tylko decorum służącym jako ornament. Jej rola o potencjalne krytycznym, jak w twórczości Josepha Beuysa poszukującego „trzeciej drogi”, ale z przesłaniem etycznym w znaczeniu, w jakim formułował je np. Sebastião Salgado, jest nadal bardzo ważna.
Być może następuje jednak zwrot ku radykalnej religijności, zarówno w nawiązaniu do początków chrześcijaństwa, jak też do fundamentalizmu katolickiego. Groźna jest radykalizacja  islamu wykluczająca sztukę o europejskim rodowodzie.
Sytuacja z drugiej dekady XXI wieku stawia nowe wyznawania, które pragniemy przybliżyć, a następnie nad nimi dyskutować. Kolejną edycją biennale wpisujemy się w dotychczasowy jej ciąg edycji tematycznych, które począwszy od  2013 roku prezentują określone zagadnienia teoretyczne. W 2013 roku był to problem pt. Koniec człowieka?, a w 2015 W postapokaliptycznym świecie. Iluzja czy droga wyjścia/dojścia ku?
Oczywiście nie sugerujemy odpowiedzi na pytanie: czym jest problem „nowego człowieka”? Może być to zarówno obrona wartości humanistycznych, w tym religijnych lub oświeceniowych, jak też próba przybliżenia problemu „nadczłowieka” w znaczeniu, jakie nadał mu Fryderyk Nietzsche, albo postmodernistyczny multikulturowy konstrukt.
Konkurs ma charakter międzynarodowy, ale kierowany jest przede wszystkim do tych, którzy poszukują istotnych problemów twórczych, nie zaś toczą walkę ideologiczną z określonym systemem. Jury zwracać będzie uwagę na problematykę ideowo-filozoficzną zawartą w pracach, jak też na innowacyjność formy artystycznej, nie preferując żadnej z technik, szkół czy środowiska twórczego. Możliwe jest także dołączenie do swych prac krótkiego opisu".

czwartek, 1 grudnia 2016

Grupa Ciemnica na III Wielkopolskim Festiwalu Fotografii im. I. Zjeżdżałki (10-30.10.2016)

W dniu 22.10.16 w Wielkopolskiej Bibliotece Publicznej w Poznaniu byłem jurorem  na skromnym Przeglądzie Portfolio, organizowanym po raz pierwszy, w ramach bardzo dużego przedsięwzięcia, jakim jest III Wielkopolski Festiwal Fotografii im. Ireneusza Zjeżdżałki. Cieszę się z tego, m.in. dlatego, że Eryk był moim przyjacielem. Dobrym duchem festiwalu jest od samego początku Władek Nielipiński i całe szczęście, że tacy autentyczni animatorzy kultury jeszcze istnieją w coraz bardziej skomercjalizowanym układzie polskiej fotografii. W Polsce dominuje od około 2005 roku "przemysł fotograficzny", realizowany w dziesiątkach, ba setkach wystaw, tylko nie wiadomo do kogo adresowanych. Nadużywane jest hasło "każdy jest fotografem", co w rezultacie przypomina inne "proletariusze wszystkich krajów łączcie się!"

W Poznaniu niestety niewiele widziałem, ale mogę napisać o przyzwoitym poziomie konkursu Moja Wielkopolska 2016, o kameralnej wystawie, pracującej m.in. w mokrym kolodionie Anny Dezor (wystawa Wspomnienia-fotografie). Ale największe wrażenie zrobiła na mnie ekspozycja grupy Ciemnica pod tytułem Między eksperymentem a ekspresją, jaka miała miejsce w Centrum Kultury Zamek. W katalogu festiwalu kompetentny tekst pt. O naturze fotografii, wprowadzający do wystawy napisał Bogusław Biegowski, w którym akcentował tradycyjną technologiczną fotograficzną, dialog z tradycją, połączony z próbą "wykorzystania specyficznych właściwości  światłoczułej materii" (s. 50). Jest to fotografia intuicyjna, wykonywana także także przy użyciu pinhole camera,  z tzw. estetyką błędu, ale o zaskakująco dużym potencjalne, opierającym się m.in. na wielokrotnej ekspozycji i manipulacje negatywem. 

Przy okazji nadmienię o niepotrzebnym ataku na Eryka, jaki przeprowadziła  w swoim tekście zamieszczonym w katalogu festiwalu im. I. Zjeżdżałki pt. Dokument dekoracyjny Monika Piotrowska, zarzucając mu "wielkie głupstwo". Niemniej tekst jest polemiczny i zwiera ciekawe postulaty i oceny. Napiszę krótko że Eryk miał rację, nie zaś Piotrowska, któryw cytowanym wywiadzie mówił, że: "fotografia dokumentalna często bywa mylona z fotoreportażem czy fotografią prasową". 

W Poznaniu, jak mi mówił Władek, istnieją przynajmniej trzy ważne środowiska fotograficzne. Oprócz UA, który reprezentuje nurt akademicki, ważną role odgrywa inicjatywa FOTSPOT (m.in. Karol Szymkowiak), Pix.house animowany przez Mariusza Foreckiego i Adriana Wykrotę oraz Ciemnica, z jej guru Biegowskim. W ubiegłym roku zauważyłem, że Poznaniu jest autentyczna energia, która stwarza świtało na najnowszej fotografii. Tu tli się nadzieja na lepsze jutro. Ale młodym ludziom polecam lekturę teoretyczną o naturze/istocie fotografii i z zakresu filozofii, aby znaleźli  swoje myślenie o świecie. Wówczas jedna z fotografii z pewnością nie miałaby tytułu Ozyrys...



Ciemnica

Filip  Fornalik  -  Urodzony w 1989. Absolwent  Politechniki  Wrocławskiej.   Na   co   dzień związany   z   Poznaniem   i   jego   okolicami.   Fotografuje   najczęściej aparatami analogowymi wykorzystując przy tym przeterminowane materiały światłoczułe. 

Droga, 2015[zaskakujący jest to pejzaż, gdyż głównym motywem są niematerialne smugi]

Kurhan, 2015


Grzegorz  Plenzler - Rocznik 1984. Absolwent  Politechniki  Poznańskiej.  Mieszka  i  pracuje  w  Poznaniu.  Narzędziem  jego  pracy  jest  zabytkowy  stuletni  aparat  podróżny.  Stara  się twórczo  wykorzystać jego niedoskonałości i przekuć je w coś, co wyróżnia jego prace na tle wielu podobnych prac głównego nurtu.Ważny dla niego jest cały proces wytwarzania a nie sam efekt. Kwestionuje fotografię jako  obiektywny sposób  rejestracji  rzeczywistości  wykorzystując  ją jako  narzędzie ekspresji. Przesuwa nacisk z tematu na sposób jego przedstawienia.Daje większy akcent na "jak" zamiast "co".



Bez tytułu, 2015
Bez tytułu, 2015

Iwona Stopierzyńska - Rocznik 1982. Ukończyła Akademię Ekonomiczną w Poznaniu. Należy do ośrodka czynu i myśli fotograficznej Ciemnica. Fotografia to jej pasja. Obrazy najczęściej rejestruje przy pomocy aparatów analogowych. Fotografuje przede wszystkim pejzaż, jednak nie skupia się jedynie na odwzorowaniu rzeczywistości, a poszukuje nieoczywistych sposobów i form jej przedstawienia.


Bez tytułu, 2015
Bez tytułu, 2015

Sławomir Gierczyk - Urodzony w 1982 r. w Poznaniu, absolwent Uniwersytetu przyrodniczego w Poznaniu, fotograf z zamiłowania, członek ośrodka czynu i myśli fotograficznej Ciemnica. Fotografując poszukuje symetrii i ładu matematycznego. Do rejestracji obrazu wykorzystuje aparaty analogowe. Fotografia jest dla niego „terapią duszy”.


Autoportret, 2015

 [ta praca wydała mi się najciekawsza, ze względu na jej "przestrzenność" i złożoność z geomtrycznych form, przy zachowaniu ważności głównego motywu, jakim jest portret własny]
Ozyrys, 2015



Matt   Rutkowski - Rocznik   1984.   Informatyk   kierujący   działem   sprzedaży   ogólnopolskiej korporacji.  Po   godzinach   zapomina  o   technologii.   Swoje   działania  koncentruje na eksperymencie  wokół fotografii. Od  jakiegoś czasu czasu skupiony na martwej  naturze którą przedstawia w taki sposób aby zwykłe przedmioty stały nieprzewidywalne.

Martwa natura, 2015,  [z autorem rozmawiałem w czasie Portfolio. Tu powstał ciekawy problem płynności formy, jak z marzenia sennego]



niedziela, 27 listopada 2016

Rafał Biernicki na 2nd Shenzen International Photography Week (27.10-06.11.16, Shenzen, Chiny)

[Bez tytułu], 2015, 12 x 20 cala, panorama

Na drugim festiwalu w Shenzen pokazano kilka wystaw z Europy, m.in. piętnascie prac Rafała Biernickiego na  pokazie Ancient Light, zwolennika wielkiego formatu oraz polsko-francuskiej fotografki Gabrieli Morawetz, której wystawa  Vaishinng Deconstructions może budzić zastrzeżenia, co do użytych środków intermedialnych środków, jak też wyrazu ideowego. Ale to dobrze, gdy powstają pytania, na które byc moze odpowiedzią będzie dalsza twórczość. Należy przypomnieć, że artystka należy do najciekawszych polskich twórców mieszkających we Francji.

Festiwal, w zasadzie tydzień fotografii wygląda eklektycznie, i chyba brakuje w nim głębszego namysłu, np. o powrocie technik alternatywnych czy wielkiego formatu. Pokazano m.in. jak zwykle ciekawe zdjęcia Czecha Ivana Pinkavy czy bardziej w stylu lat 60. prace Vojtěcha V. Slámy, reprezentowanego m.in. przez galerię See+ z Pekinu.

Przedstawiono także wystawy, które były w Polsce, np. na Festiwalu w Krakowie, jak Elegance and Pose. F. C. Gundlach's Fashion Photography. Przedstawiono także duże wystawy historyczne, min.: niemiecką i rosyjską Russian Photograhic Historic Collection, czyli 130 zdjęć z amerykańskiej kolekcji Stephena White'a. W przypadku fotografii niemieckiej wątpliwości budzi wybór w części East German Vievs i jeszcze większe w Contemporary Positions. 

[Bez tytułu], 2015, 12 x 20 cala, panorama

   [Bez tytułu], 2015, 12 x 20 cala, panorama
                                                      
[Bez tytułu], 2015, 12 x 20 cala, panorama

Prace Rafała Biernickiego wyrażają pragnienie powrotu do wielkoformatowej fotografii z XIX wieku, m.in. w technice mokrego kolodionu.  Ale nie jest to takie proste, gdyż żyjemy w XXI wieku z innymi problemami i powroty do XIX=tego wieku są trudne i problematyczne. Oczywiście podobnie, jak Bogdan Konopka, Marcin Sudziński, Lucjan Demidowski czy Marek Szyryk cenię prace autora, pisałem już o nich na tym blogu, ale z dwóch koncepcji pejzażu i portretu bardziej przemiana do mnie ten drugi, gdyż koncepcyjnie i fotograficznie bardziej zakorzeniony jest w teraźniejszości, m.in. poprzez kadrowanie. Ale we wszystkich tych romantyczno-symbolicznych realizacjach skrywa się niepokój, cierpienie. Prace wyrażają określony etos samej fotografii, jak też przeżycia twórcy. Biernicki w Chinach pokazał 10 panoram z Portugalii i 5 porterów, z serii, która liczy 6 prac. Autor należy do najciekawszych polskich przedstawicieli działających w wielkim formacie, w klasycznej fotografii z zakresu tzw. technik alternatywnych. Interesuje go także średnio- i wielkoformatowy slajd, jako bezpośrednia technika utrwalania obrazu, wywołana własnoręcznie w procesie E 6.

Poniżej seria Twoja pojedynczość  IV, 2012, 65 cm x 65 cm, ambrotypia 





niedziela, 20 listopada 2016

Polskie polaroidy poszukiwane przez dra Witolda Kanickiego

(Z reguły nie zamieszczam ogłoszeń, ale sprawa jest wyjątkowa i ma posłużyć opracowaniu naukowemu. Więc zamieszczam fragment maila z 20.11.2016. W tej sprawie proszę pisać bezpośrednio do W. Kanickiego - ważnego polskiego historyka fotografii z UA w Poznaniu).

"W związku z projektem badawczym dotyczącym dziejów fotografii natychmiastowej w Polsce poszukuję osób, które posiadały w okresie PRLu (do 1989 r.) aparat Polaroid (lub pokrewne, np. Kodamatic) i wykonywały nim zdjęcia amatorskie. Ze względów ekonomicznych i politycznych używanie takich aparatów należało do rzadkości, stąd też dotarcie do polskich użytkowników Polaroida sprawia sporo kłopotu. Zainteresowanych pomocą w prowadzonych badaniach uprzejmie proszę o kontakt mailowy (witold.kanicki@gmail.com). Jednocześnie pragnę zaznaczyć, że wszelkie przesłane materiały NIE BĘDĄ W ŻADEN SPOSÓB UPUBLICZNIANE, WYDAWANE, PRZEKAZYWANE DALEJ bez zgody autora/posiadacza zdjęć. Liczę na pomoc i zainteresowanie tematem."

sobota, 19 listopada 2016

Bogdan Konopka. Nasz sukces na Paris Photo (listopad 2016)

Prace Bogdana Konopki na Paris Photo (z prawej). Z lewej  Man Ray Autoportret (Martwa natura)


W mailu z 13.11.16 Bogdan napisał do mnie:  "Dziś mogę ci dodać tyle, ze sprzedały się trzy z wystawionych zdjęć a komplementów odnośnie światła to mam kilka walizek. Wysyłam ci skany z tych trzech. W ogóle to w tym roku sprzedaż generalnie szla niemrawo, jakby sytuacja ekonomiczna i polityczna zaciążyła nad targami. Moje sprzedały się dopiero dzisiaj na 2 godziny przed zamknięciem, kiedy jak dotąd zawsze prace sprzedawałem pierwszego dnia, kiedy jest wernisaż dla VIP-ów. To są zdjęcia paryskich butików i galerii wykonane otworkiem 4 x5 cala, ale prawie nikt nie zauważał dopóki nie powiedziałem, co jak i dlaczego. To są bardzo piękne, ale i trudne fotografie… " Można tylko dodać, że zdjęcia wykonane na starych papierach firmy FOMA. piszę o tym facie, bo ma on swe znaczenie.



Bogdan KonopkaPinhole Boutiques



Ktoś powie, że już Walker Evans tworzył w takiej konwencji, ale nie do końca jest to słuszne. Bogdan podąża od lat własną drogę. Oddziałuje na fotografię polską, jest ceniony w Paryżu. Na pierwszy rzut oka nie widać, że są to pinhole, Fotografie, odwrotnie niż w koncepcji malarskiej Romana Opałki, zmierzają ku czerni. Jest jeszcze jedna fotografia z tej serii na stronie Paris Photo z chłopcem. Ona też, a może szczególnie, ma swój wielki urok.



P.s. zamieszczam także fragment maila od Fundacji Archeologia Fotografii. "Katalog wydany przez Fundację Archeologia Fotografii został nagrodzony w konkursie Paris Photo Aperture Foundation PhotoBook Award 2016 w kategorii najlepszy katalog do wystawy fotograficznej.

Książka pod redakcją Karoliny Puchały-Rojek i Karoliny Ziębińskiej-Lewandowskiej, została wydana jako katalog do wystawy, która odbyła się zimą 2016 w warszawskiej zachęcie. Wydawcą katalogu jest Fundacja Archeologia Fotografii. Projekt graficzny przygotowały Anna i Magdalena Piwowar.

Paris Photo Aperture Foundation PhotoBook Award to najważniejsza nagroda dla książek fotograficznych. Przyznawana jest w 3 kategoriach: najlepsza książka fotograficzna, pierwsza książka fotograficzna oraz katalog do wystawy. W jury tegorocznej nagrody zasiadali m.in.: Christoph Wiesner (Artistic Director, Paris Photo), Lesley A. Martin (Creative Director of the Aperture Foundation book program and The PhotoBook Review), Ann-Christin Bertrand (Curator, C/O Berlin). Katalog „Wojciech Zamecznik. Foto-graficznie” został doceniony za elegancką formę, która prezentuje zebrany materiał w sposób prosty i dostępny".

więcej informacji: