Małgorzata Wielek-Mandrela, Włosy III,
W najnowszym numerze "Exitu", który zawsze prezentuje obraz sztuki polskiej poza układami, na ile jest to możliwe (i czy jest możliwe?) zwraca uwagę rewelacyjny moim zdaniem materiał na temat malarstwa Małgorzaty Wielek-Mandreli pióra Zofii Jabłonowskiej-Ratajskiej. Dla mnie jest to najciekawsze malarstwo z tzw. młodej generacji artystycznej, którego ślady, a może rany tkwią w twórczości Fridy Kahlo i Marka Sobczyka z lat 80./90. Jest to także pastisz, ale odkrywczy, nie zaś pasożytniczy. To jest autentyczne sięgniecie do surrealizmu, nie zaś w przereklamowanej twórczości Jakuba Juliana Ziółkowskiego, które jest płytkie w warstwie ideowej, choć bardzo sprawnie malowane.
Za zgodą bardzo interesująco krytyka sztuki i mego kolegi ze studiów - Jana Michalskiego z galerii Zderzak publikuj e fragment jego znakomitej recenzji na temat nowo otwartego muzeum sztuki nowoczesnej i jego kolekcji.
Jan Michalski
AUDITE, GENTILES
"Praca Bałki to tylko jeden z przykładów neolewicowej
retoryki, która dominuje na wystawie. Jej normą jest tendencyjność, której jak
ognia powinna unikać mądra instytucja kultury. Europejska polityka kulturalna,
która próbuje wpoić polskiej inteligencji poczucie winy za moralny współudział
w zagładzie europejskich Żydów, na
wystawie Potockiej zyskuje programowe poparcie i, dzięki ogromnemu
zainteresowaniu sztuką, szanse oddziaływania na młodzież.
O ile zawężenie optyki historycznej wystawy głównie do
losów Żydów w czasie wojny i po, tłumaczy się sąsiedztwem z Fabryką Schindlera,
a poniekąd także proizraelskim kierunkiem naszej obecnej polityki zagranicznej,
na który reagują publiczne instytucje kultury, to specyficzna wizja historii, w
wielu punktach zgodna z ideologią nowej lewicy, jest osobistym wkładem
kuratorki. Nie dziwi specjalnie, że w takim miejscu patrzy się na historię
przez pryzmat losu Żydów-obywateli polskich – film Krystyny Piotrowskiej, na
którym emigranci żydowscy z Polski skarżą się na swoją ojczyznę, choć przykry,
ma siłę świadectwa i pewną wartość poznawczą. Nie da się tego powiedzieć o
filmie Yael Bartany, izraelskiej goszystki, na którym Sławomir Sierakowski
patetycznie jak śpiewak operowy wzywa Żydów do powrotu do Polski. Do kogo woła
redaktor Krytyki Politycznej? Do jakich Żydów przemawia? Czy jest za czy
przeciw ustawie reprywatyzacyjnej, przed którą jak diabeł przed święconą wodą
uciekają kolejne polskie rządy?
Wydaje się, że Sierakowski przemawia do Żyda-abstrakcji,
czyli do nikogo, zapatrzony w jedną z wielu metafor literackich nowej lewicy –
Żyda-Innego-Obcego, która z realnym człowiekiem nie ma nic wspólnego.
Przypomina to krzyki chorego w malignie, ponieważ historia to dla goszystów
choroba wyobraźni, ława oskarżonych i składnica mitów. Dlatego też Żydzi jako
naród historyczny, walczący o prawo do bytu pośród innych narodów, są dla nich
maligną i mistyką."