Wystawa „Performer” w warszawskiej Zachęcie posiada mylący tytuł. Poświęcona jest geniuszowi teatralnemu, jakim był Jerzy Grotowski, który stworzył alternatywną wizję teatru dramatycznego, sięgającego m.in. do medytacji dalekowschodnich jako formy nauki gry aktorskiej. Ale należy zaznaczyć, że Grotowski i jego teatr przekraczał i nie miał wiele wspólnego z kategorią performnce, wywodzącą się ze sztuk plastycznych. Wiemy, że poza Nim, który był prawdziwym filozoficznym guru, jego uczniowie doskonale „panując nad ciałem” raczej nie realizowali jego filozofii. Świadczy o tym historia życia Ryszarda Cieślaka – najlepszego aktora grającego ciałem. Ale jego nauki przejęli inni wielcy reżyserowie, jak Eugenio Barba.
Ekspozycja jest trudna do obejrzenia ze względu na wielkość materiału wizualnego w postaci spektakli, prób, zapisów oraz fotografii. Pokaz konfrontuje bardzo rożne poszukiwania z kręgu performance, raz celnie i z sensem (Marina Abramović), innym razem w sposób przypadkowy (feminizm, Ligia Clark, która znalazła się w tym zestawie jako odprysk wystawy łódzkiej z Katarzyną Kobro). Ale taka konfrontacja dokonań Grotowskiego w miejscu, jakim jest Zachęta, ma także inny wymiar, gdyż można ją analizować w kontekście sztuki wizualnej. Najsłabszą stroną tej ekspozycji jest jednak udział artystów polskich. Można przyjąć, że Zbigniew Warpechowski był i jest ważnym performerem, ale nie są nimi ani Grzegorz Sztwiertnia ani Roman Dziadkiewicz (praca pt. C – D – G, odwołująca się m.in. do Robinsona Cruzoe, ale w stylu „zafałszowanego obiektu” Roberta Kuśmirowskiego).
Czego zabrakło na tym pokazie? Przede wszystkim analizy zjawiska, które trzeba było pokazać w kontekście Grotowskiego – medytacji dalekowschodniej w sztukach plastycznych, akcjach parateatralnych i performances, które pojawiły się w Polsce w działaniach katowickiej grupy Oneiron i Andrzeja Urbanowicza oraz Andrzeja Dudka-Dürera. I to jest największy mankament tej ciekawej skądinąd ekspozycji, na której można zobaczyć rzadkie w kraju prace akcjonistów wiedeńskich sięgających do misteriów Dionizosa, nie zaś kultury i mądrości Indii, jak Grotowski od lat 60. do 90. a Dudek-Dürer od lat 70. do chwili obecnej.
P.S. Na koniec o miłej sprawie. Mój blog właśnie dziś 27.02.09 miał 500 odsłonę. Kto go czyta, tego do końca nie wiem, choć wiem z jakich miast pochodzą internauci.