Credo
Nie fotografuję intuicyjnie, choć czekam długo na odpowiednią chwilę, w której częściowo spełni się archetyp szczęścia lub współczucia. To są dla mnie ideały fotografii. Pomysły i koncepcje mam w umyśle/jaźni/duszy. Przypomina mi się niewielka książeczka z lat 80. XX weku Zen w sztuce łucznictwa, gdzie przedstawiano metaforę spełnienia i mistrzostwa, które są tym samym. Nie interesuje mnie ironia, "sztuka krytyczna", gra z widzem czy pop kultura, tylko rozwijanie i zgłębianie swej pamięci, także zbiorowej w poszukiwaniu spełnienia, czyli szczęścia - dla siebie i dla innych. Wciąż szukam, wciąż próbuję..., świadomy swej niedoskonałości w osiągnięciu "prawdziwej fotografii".
KJ
K. Jurecki, Re/integracja, 2008
K. Jurecki, Re/integracja, 2008
K. Jurecki, Re/integracja, 2008
K. Jurecki, Re/integracja, 2008
Kilka fotografii – pastelowych obrazów, które kuszą mnie grą światła i
barwy, trochę jak w kalejdoskopie. Są źródłem przyjemności patrzenia jako
takiej: zatrzymują tym samym moją uwagę nieomal wyłącznie na sobie, a oddalają
od realności, z której wzięły początek. Oto obraz w obrazie, zwielokrotnione
odbicia, fragmenty postaci i barwa napawająca ciepłem i optymizmem. Abstrakcja
tych fotografii jednak niecałkowicie oderwana jest od rozpoznawalnej
rzeczywistości, proponuje mi zatem grę prostych skojarzeń: to na pewno jest
czyjś dom, a w środku, za szybą jest spokój i ciepło, tak jak i wokoło – bo to
przecież lipiec, jak wskazuje data w rogu każdego ze zdjęć.
Pojawiają się kolejne pytania o tożsamość takiego zapisu i o jego cel.
Sam zapis: nieostre barwne zdjęcie to obraz właśnie, w samej swojej strukturze
już zawierający sens. Chciałoby się powiedzieć, że to ciało obrazu. W
tych fotografiach właśnie ono wydaje mi się kluczową siłą. To jego forma tak
skutecznie działa estetyką i własną suwerennością wobec innych znaczeń, których
bezustannie domaga się rozum, a których być może nie zawsze należy szukać. W
moim odczuciu te obrazy, to zapis dla samego zapisu, czynność sama siebie
mająca za cel. Czyste sprawozdanie z rzeczywistości jest tu nieistotne, chodzi
raczej o wywieranie
wpływu na fotografowaną rzeczywistość tak, aby to sam gest zapisu, a zaraz po nim cielesność
obrazu były wartościami dominującymi.
Czy słuszne jest podążać w interpretacji tropem skojarzeń związanych z
samym tylko przedstawieniem, tak jak skłania do tego zwyczajowe rozumienie
obrazu fotograficznego? Czy może przeciwnie – należy poświęcić uwagę samej strukturze
– ciału obrazu i w nim upatrywać sensu tych ekspresyjnych fotografii?
Każda z tych dróg wydaje mi się kusząca istotna.
Obraz, tak jak każdy inny obiekt ludzkiego doświadczenia, może być
nieskończonym źródłem wrażeń i myśli, które znów mogą stać się przyczynkiem do odkrywania
kolejnych dróg rozumienia świata – a to duża przyjemność, szczególnie w rozmowie z
drugim człowiekiem.
Katarzyna Karczmarz
styczeń 2011
styczeń 2011
p.s. Dziękuję pani Katarzynie za napisanie wnikliwego i poetyckiego tekstu.