Łatwo jest pisać krytyczne teksty o Mirosławie Bałce, Wilhelmie Sasnalu, czy Caravaggiu ponieważ nie łączy się to z żadnym ryzykiem. Oczywiście można to czynić, jeśli jest szansa na nową interpretację czy przewartościowanie w danym systemie sztuki i jej jakości artystycznych. Ale warto zajmować się tzw. prowincją artystyczną, gdyż tu także działają ważni twórcy, nie tylko dla fotografii polskiej. Tylko trzeba ich odnaleźć i promować!
Proszę spojrzeć na kilka "wewnętrznych pejzaży" Jarosława Józefa Jasińskiego z wystawy, która odbywa się w Gołdapi. Z jednej strony artysta wciąż tworzy w koncepcji "fotografii ojczystej" o pogodnym i romantycznym obliczu poszukując własnych, unikalnych stanów ducha analogicznych, jak np. Wiktor Wołkow czy Piotr Bułanow, aby wymienić kilku fotografów, którzy odkrywają piękno wschodniej Polski, zwłaszcza zimową porą. Jedno zdjęcie Jasińskiego jest szczególne – na horyzoncie widoczne jest samotne drzewo, zakomponowane symetrycznie, przytłoczone anielską potęgą chmur. Dlaczego anielską? – spyta ktoś. Ponieważ takie miałem odczucie, ale dla innych może być ono zbyt romantyczne.
Z drugiej strony artysta jest interesującym twórcą cyfrowych fotomontaży wykorzystujących skanowane negatywy. Mam na myśli przede wszystkim prace czarno-białe, w których łączy zdjęcia szkolne czy ślubne z fakturą muru bądź ławki, przeniesionej w innej realizacji do lasu. Warto zapamiętać bardzo wyrafinowaną kolorową pracę z czterema dziewczynkami trzymającymi pióra – symbole nieśmiertelności i wiary.
W cyfrowych pracach udaje się artyście uzyskać efekt przestrzenności i wyrazistości. Z pewnością wkroczył na drogę, jaką od lat kroczy Andrzej Różycki, a w latach 90. podążał Wojciech Prażmowski. Ale w swych pracach Jasiński potrafi wykorzystać efekt zdjęć zarówno rodzinnych, jak też anonimowych, które posiadają swą specyficzną poetykę określaną mianem magii. W tym zakresie jest także kontynuatorem „archeologii fotografii” Jerzego Lewczyńskiego – najwybitniejszego żyjącego fotografa polskiego.
Proszę spojrzeć na kilka "wewnętrznych pejzaży" Jarosława Józefa Jasińskiego z wystawy, która odbywa się w Gołdapi. Z jednej strony artysta wciąż tworzy w koncepcji "fotografii ojczystej" o pogodnym i romantycznym obliczu poszukując własnych, unikalnych stanów ducha analogicznych, jak np. Wiktor Wołkow czy Piotr Bułanow, aby wymienić kilku fotografów, którzy odkrywają piękno wschodniej Polski, zwłaszcza zimową porą. Jedno zdjęcie Jasińskiego jest szczególne – na horyzoncie widoczne jest samotne drzewo, zakomponowane symetrycznie, przytłoczone anielską potęgą chmur. Dlaczego anielską? – spyta ktoś. Ponieważ takie miałem odczucie, ale dla innych może być ono zbyt romantyczne.
Z drugiej strony artysta jest interesującym twórcą cyfrowych fotomontaży wykorzystujących skanowane negatywy. Mam na myśli przede wszystkim prace czarno-białe, w których łączy zdjęcia szkolne czy ślubne z fakturą muru bądź ławki, przeniesionej w innej realizacji do lasu. Warto zapamiętać bardzo wyrafinowaną kolorową pracę z czterema dziewczynkami trzymającymi pióra – symbole nieśmiertelności i wiary.
W cyfrowych pracach udaje się artyście uzyskać efekt przestrzenności i wyrazistości. Z pewnością wkroczył na drogę, jaką od lat kroczy Andrzej Różycki, a w latach 90. podążał Wojciech Prażmowski. Ale w swych pracach Jasiński potrafi wykorzystać efekt zdjęć zarówno rodzinnych, jak też anonimowych, które posiadają swą specyficzną poetykę określaną mianem magii. W tym zakresie jest także kontynuatorem „archeologii fotografii” Jerzego Lewczyńskiego – najwybitniejszego żyjącego fotografa polskiego.
Dlatego krytykom polskim polecam pisanie o pracach i pokazywanie takich interesujących artystów, jak np. Jarosław Józef Jasiński, twórca nagradzanych eksperymentalnych portretów z konkursu Cyberfoto w Częstochowie, z których dwa pt. Autoportret - defragmentaryzacja (2004) pokazuję poniżej.