Dwie fotografie bez tytułu Stanisława Wosia 1998, 2008
No właśnie, gdzie poszukiwać w XXI wieku jej autentycznych przykładów? Odrzucam pogląd instytucjonalny, że w muzeum, podobnie jak odrzucam analogiczny, że sztuka wyzwoliła się ze swego gorsetu i wszystko jest sztuką. W dalszym ciągu różni się ona od rozrywki i kultury wizualnej, gdyż na tym poziomie jest tylko intelektualną grą czy przyjemnością.
Do zrozumienia sztuki ważna jest tradycja ikony, czyli bezpośredniego związku z absolutem, ważny jest też moment refleksji egzystencjalnej i religijnej. Czasami tego typu działania są także związane z atakiem na instytucję Kościoła, ale nie na samą wiarę, gdyż byłoby to bezzasadne.
Niewiele jest sztuki i chyba tak było zawsze. To mit, że dawniej była ona prostsza, bardziej zrozumiała, że była „biblią dla ubogich”. Co prawda szersza była jej rola dydaktyczna, ale zawsze była tworzona dla elity intelektualnej, choć jej horyzont jest otwarty także dla innych.
Gdzie szukać zatem sztuki? Na pewno nie w koncepcji postsztuki wywodzącej się od Marcela Duchampa i dadaistów. Stworzyli jej ciemną stronę, która pochłonęła większość działań XX-wiecznego modernizmu. Szczególnie istotne były erotyczne i perwersyjne doświadczenia surrealizmu. Wiele czy bardzo wiele z jej koncepcji i przejawów zawiera tzw. alternatywna definicja Władysława Tatarkiewicza. Nie zgodzę, że sztuka to komunikat, albo kod strukturalny. Ale co jest ponad nim? I do czego doszedł Ronald Barthes pisząc Camerę Lucida (tłum. polskie pod niewłaściwym tytułem Światło obrazu)? Kod niczemu nie służy poza zrozumieniem esencjonalnej struktury. Nie wyjaśnia istoty śmierci, np. matki.
Osobiście sztukę z jej odwiecznymi problemami odnajduję w filmach Andrieja Tarkowskiego i innych współczesnych Rosjan (np. Iwana Wyrypajewa), w moralitetach a także w obrazach dokumentalnych Wernera Herzoga oraz niektórych utworach Akiry Kurosavy (Sny). Co w nich cenię? Odwieczną i niejednoznaczną tajemnicę człowieka, jego rozterki moralne, potrzebę zrozumienia siebie i świata, jego nieprzeniknionej natury. W filmie Tarkowskiego Nostalgia jeden z bohaterów mówi o niemożliwości wytłumaczenia poezji/sztuki, o jej nieprzekładalności. Tak, to jest prosta prawda, bo sztuka skierowana jest do osób nie tylko wrażliwych, ale przede wszystkich wierzących w jej boski wymiar, gdyż ma służyć rozwojowi duchowemu. Znowu usłyszę, że wygłaszam romantyczne monologi, ale podążam biegiem myśli Wiesława Juszczaka nie zaś „sztuki krytycznej”, która nie była tylko krytycznie nastawiona do samego rynku sztuki. Chciała nim zawładnąć, o czym świadczy przypadek Damiana Hirsta. Ale dokonania jego są bardzo wątpliwe.
Sztuka jest tam, gdzie człowiek i jego autentyczne problemy. Tam, gdzie tajemnica wnętrza i boskość. Również tam, gdzie mamy możliwość oswojenia śmierci, w każdym jej przejawie. Tak więc jej istota, wbrew wielu poglądom, wcale się nie zmieniła od paleolitu. W dalszym ciągu aktualny jest Ajschylos, Szekspir i Dostojewski. Podobnie jak Albrecht Dürer, Rembrandt czy Francis Bacon. Ale w moim świecie sztuki nie ma miejsca dla Madonny czy muzyki pop, gdyż nie ma w nich prawdziwego brzmienia świata, jest żart i hedonizm a przede wszystkim zabawa. A to za mało.
Oczywiście sztuki jest niewiele. Czy ona zmierzcha, jak prorokował to Hegel, a w Polsce Stefan Morawski? En globe tak, ale w wymiarze jednostkowym czy makro nie, aby wymienić tylko Stanisława Wosia. Warto zastanowić się nad jego koncepcją sztuki, którą przedstawił kilka lat temu w „Tygodniku Powszechnym” w rozmowie z Magdaleną Rybak pod tytyłem Obrazy które w nas drzemią. Ten artysta ma niezwykle wiele do powiedzenia o świecie i jego tajemnicy w znaczeniu docierania do jego podstawy ontologicznej, choć nie mówi tego przy błysku fleszy w Warszawie i nie ma go w żadnym rankingu sztuki. Niestety jest znany tylko na polu fotografii, choć jest także bardzo interesującym malarzem.