Andrzej Lachowicz w Galerii Wschodniej (28.11.2009). Fot. K. Jurecki
W Łodzi mamy festiwale i jubileusze oficjalne, jak chociażby Camerimage, organizowany pod sztandarami miasta i marszałka województwa, które tak naprawdę nie tworzą autentycznej kultury i są wydarzeniami dla mediów i polityków, a przy okazji także dla studentów (głównie warsztaty filmowe). Jednak przy okazji tego wielkiego festiwalu brakuje ciekawych paneli, wystaw fotograficznych czy malarskich. A festiwal kosztuje miliony. Tylko co po nim pozostanie inspirującego i twórczego? Jakże chętnie lubią się łódzcy politycy fotografować z Davidem Lynchem. Leszek Miller podobno rozmawiał z nim o medytacji… Szkoda, że nie znają i nie doceniają artystów polskich, a tym bardziej łódzkich. Na szczęście mamy także skromne, ale jakże cenne inicjatywy organizowane przez galerie i osoby prywatne.
W piątek 27.XI w samo południe na Placu Wolności otworzono przy udziale Ewy Partum jedną z tablic poświęconą , jakże ważnej dla sztuki polskiej, działalności konceptualnej a potem feministycznej tej artystki. Dzięki inicjatywie Krystyny Potockiej z galerii Manhattan przypomniano w tym roku niepokazywaną w Łodzi twórczość. Stworzono konceptualne muzeum poświęcone tej wybitnej artystce. Dlaczego do tej pory Muzeum Sztuki nie przygotowało monograficznej wystawy prac Partum, choć takie odbywały się w ostatnich latach w Gdańsku i w Warszawie (w Królikarni), nie mówiąc o Niemczech (Baden-Baden)? Ewa Partum zasługuje na to, aby być dla Łodzi artystką o podobnym znaczeniu, jak dla Wrocławia Natalia LL. Obecnie niektóre polskie feministki odwołują się do jej twórczości, jak czyni to np. Ewa Świdzińska. W niejako zamian w gmachu Muzeum Sztuki przy ul. Więckowskiego możemy obejrzeć co najwyżej przeciętną wystawę twórczości lekko feminizującej Sanji Iveković „Trening czyni mistrza”.
Następnego dnia - 28.11, w sobotę o godzinie 17.00 w istniejącej od 1984 r. Galerii Wschodniej Józef Robakowski wręczył doroczną nagrodę im. K. Kobro Andrzejowi Lachowiczowi, który w ostatnim roku bardzo silnie zaistniał w świadomości artystycznej. W konkursie, jak opowiadał w czasie wręczenia nagrody Robakowski, Lachowicz wygrał stosunkiem głosów 5:0 z nie byle kim – Romanem Opałką. Lachowicz wybrał do pokazu w Łodzi bardzo dobry cykl fotografii z lat 80. XX wieku „Upadek zupełny”, który jest analizą antropologiczno-filozoficzną upadku. Lachowicz nie jest już artystą progresywnym i walczącym, w ostatnim czasie stara się odsłonić zapomniane aspekty swojej twórczości z lat 60. i 70., kiedy należał do najlepszych teoretyków sztuki aktualnej w Polsce. Dla sztuki o rodowodzie konceptualnym poszukiwał nowego, holistycznego, w tym religijnego horyzontu. Jednak chyba to mu się nie udało. Ale może znajdą się następcy, którzy pójdą drogą wskazaną przez Lachowicza. Wręczenie nagrody oberwało wielu artystów i krytyków dosłownie z całej Polski! Przyjechali m.in.: Witosław Czerwonka (Gdańsk), Piotr Kurka (Poznań), Ewa Zarzycka (Lublin), Bożenna Biskupska (Warszawa), Jerzy Kosałka (Wrocław). Ta nagroda, jak było widać, ma znaczenie ogólnopolskie, w przeciwieństwie do nagród miasta czy województwa.
Dlaczego zdecydowanie wolę i popieram inicjatywy, takie jak te organizowane przez galerię Manhattan i Galerię Wschodnią od oficjalnych imprez tzw. kultury łódzkiej? Autentyczna sztuka najczęściej rodzi się bez aplauzu mediów, poza układami i fetami politycznymi, w zaciszu pracowni czy w swoistym getcie artystycznym (określenie Marka Millera z lat 80.), jakim jest na ul. Wschodniej wciąż niezależna galeria.